sobota, 10 listopada 2012

Rozdział XVI


Proszę, jeśli czytasz TEN rozdział, skomentuj go!
To dla mnie bardzo ważne.
PortElizabeth


ŻEGNAMY SIĘ W STRUGACH DESZCZU
TAK MI WSTYD


 - Co wiesz o rodzinie Prinss? - zapytała, ciągle odwrócona do mnie plecami.
   Zastanowiłem się.
 - Tylko tyle, że to brytyjska rodzina, bardzo bogata. Właściwie się nigdy, nigdzie o nich nie wspomina... I byli na ślubie Kate. - Naprawdę tak ją nazwałem? - A, jeszcze to, że jeden z nich podarował ten diament na aukcję.
   Podała mi jakiś mały, płaski przedmiot, ale się nie odwróciła. Przyjrzałem mu się uważnie. Na pierwszy rzut oka wyglądał na dowód osobisty. Miał jej zdjęcie, u góry pisało Bundesrepublik Deutschland, była data urodzenia, miejsce, ale... Ale na tym podobieństwa się kończyły. Zamiast samego niemieckiego orzełka, były jeszcze dwa inne godła – polski i brytyjski. A wtedy mój wzrok padł na imię i nazwisko.
 - Nazywam się Anna Catharine - Maria Juliet Prinss Spyra.
   Juliet Prinss... Te słowa huczały w moich uszach niczym huragan i kiedy już wydawało mi się, że do mnie dotarły, znów spadały na mnie jak grom z jasnego nieba.
 - Więc jesteś... milionerką? - Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę o to pytałem.
 - Nie, Bastian. - Odwróciła się i spojrzała mi głęboko w oczy.


Co zrobię jeśli już więcej Cię nie zobaczę? 

 - Jestem miliarderką.


Co zrobię jeśli już więcej Cię nie zobaczę? 



   Bezszelestnie usiadła obok mnie. Nie przyglądała mi się, patrzyła w dal. Z jej twarzy znów nie dało się nic wyczytać
 - Ale... Ale to nie możliwe! - zbuntowałem się gwałtownie.
 - Powinieneś był o to zapytać w chwili, w której powiedziałam ci, że przez rok podróżowałam po świecie – powiedziała bez cienia wyrzutu.
 - Gdy się poznaliśmy czekałaś na autobus!
 - Bardzo często jeżdżę też metrem, jest szybsze – wtrąciła.
 - Jak ktoś o takim stanie konta może nie mieć samochodu? - nie wiedziałem skąd to i dlaczego, ale byłem zły. 
 - Nie stoję w korkach, poza tym mam szofera i natura na tym zyskuje – odpowiedziała.
   Mówiła tak cicho, że ledwie ją słyszałem, a to opanowanie w jej głosie... Jej twarz i oczy były jedną wielką maską. Wtedy zobaczyłem to tak wyraźnie, jak nigdy dotąd. Mur, który nas dzielił w tej chwili był gruby i wysoki. I pomyślałem, że zawsze taki był. A potem usłyszałem dźwięk swojego telefonu.
 - Odbierz, to z banku.
   Skąd mogła to wiedzieć?
 - Dzień dobry, panie Schweinsteiger. Dzwonię, by poinformować, że na pana konto została przelana kwota w wysokości 200 tysięcy euro, od panienki Julii Prinss. Miłego dnia.
 - Nie mogłabym przyjąć tak drogiego prezentu.
   Milczałem kompletnie oszołomiony. W mojej głowie kotłowało się tyle emocji, że nie wiedziałem czy śmiać się jak histeryk, czy zacząć krzyczeć. Jak się okazało słowa, które wypowiedziałem po dłuższej chwili były kwintesencją opanowania. 
 - Ten człowiek od diamentu, kim dla ciebie jest?
 - Krzyś to mój brat.
   Oparłem czoło na kolanach, a coś w moim wnętrzu jęknęło żałośnie. Wtedy usłyszałem westchnięcie.
 - Nazwisko Prinss pamięta czasy średniowiecza, ale nigdzie się o nim nie mówi, bo w swoim czasie było nudne i nieprzyzwoicie bogate, a później nie chciało rozgłosu i dalej było nieprzyzwoicie bogate. Od lat nasza rodzina pomnaża swój majątek, poprzez obracanie pieniędzmi na giełdzie. Polega to na tym, że każdy od momentu narodzin ma swoje konto, na które przydziela się połowę majątku rodziców, a potem się nimi obraca. Mamy od tego specjalną rodzinę, która od pokoleń pracuje tylko dla nas - każdy z nich jest ustawiony na resztę życia. Mówi się, że jesteśmy dużą rodziną, a tak naprawdę chodzi o to, że każdy kto się wżeni dostaje to nazwisko – i odpowiednią sumę na konto. To uczy nas wybierać sobie tylko takich partnerów, których naprawdę kochamy. Sprawdza się, ponieważ nasza rodzina nigdy nie potrzebowała połączenia z nikim, by zdobyć pieniądze. Powiązania z rodzinami królewskimi są bardzo sporadyczne, jednak najwięcej mamy ich z brytyjską rodziną królewską. Jakoś tak się złożyło, że ostatnimi czasy nie jest to nikt z najbliższej rodziny. Co do stopni pokrewieństwa, moja mama ma siostrę i brata, i to właśnie oni nazywają się Prinss. W mojej rodzinie to jest tak, że nazwisko mojej mamy jest równoznaczne z nazwiskiem taty, tym sposobem nazwiska mam dwa - jak każda kobieta w mojej rodzinie. Gdybym miała męża, po Spyra postawiłabym myślnik, a potem wpisała swoje nowe nazwisko – Prinss zostaje przed nazwiskiem ojca.
   Rodzice mojego taty to Niemcy, to jest jeden z powodów dla których mogłam ubiegać się o obywatelstwo, drugim było to o czym już ci mówiłam, a trzecim – po prostu – nie wypada państwu nie mieć w liście swoich obywateli człowieka o takich koneksjach. Poza tym, mam obywatelstwo brytyjskie, bo stamtąd nazwisko Prinss i zostałam wychowana dwujęzycznie, stąd akcent, który słyszałeś, gdy rozmawiałam z Abramowiczem na balu. Oprócz tego od dziecka znam niemiecki i hiszpański. A czego nie ma w dowodzie? Tego, że jestem honorową obywatelką Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych. 
   Moi rodzice mieli staż prawniczy, mama przyjechała do Polski, bo tam miała sprawę nad którą miała pracować, wtedy się poznali. Kiedy jej się oświadczył, stwierdziła że zostanie w kraju.* Tata nie pochodził z zamożnej rodziny, nigdy niczego mu nie brakowało, ale na pewno nie żył w zbytku.  Po ślubie plotkarze próbowali doszukać się w drzewie genealogicznym powiązania mojego taty z Habsburgami. - Prychnęła – Chcieli udowodnić, że małżeństwo było dla koneksji, nie z miłości. W mojej rodzinie, całej rodzinie, jest tak, że kiedy ma się tyle pieniędzy – od zawsze – i wie się, że fizycznie nie ma możliwości ich stracić, przestaje się zwracać na nie uwagę. One po postu są, a gdy czegoś chcesz, używasz ich. Dzięki temu możesz skupić się na ważniejszych rzeczach, prawdziwych wartościach. Zapewne jestem wyjątkiem, który potwierdza tę regułę, ja tylko pracuję.
   Co tyczy się pracy, każdy z nas się czymś zajmuje. Ja jestem redaktorem, a Krzyś, na przykład, jest szefem archiwów watykańskich, dodam od razu, że jest osobą świecką. Zapytasz dlaczego tak jest, że powiedziałam iż fizycznie nie ma możliwości byśmy stracili swoje majątki. Otóż chodzi o to, że mamy tak wiele udziałów z przeróżnych firm, że gdyby wszystkie one upadły cała światowa gospodarka stałaby się jedną wielką ruiną. Oprócz tego wielu z nas ma własne firmy, ja na przykład jestem właścicielką najpopularniejszych salonów piękności na świecie.
   Na długą chwilę zapadło milczenie. Jednak i tak nie potrafiłem tego przetrawić.
 - Powiedziałaś, że zwracanie się do Kate po imieniu, w twoim przypadku, nie jest ani trochę dziwne, czy to znaczy, że...
   Zaczęła grzebać w torbie, a potem poszukała czegoś w telefonie i mi go podała. Prince Willy głosił tytuł kontaktu.
 - Chcesz mi powiedzieć, że to twój znajomy?
 - Więcej. Ja wychowałam się z tym człowiekiem. Był nawet czas, w którym Elżbieta...
 - Elżbieta, tak na nią mówisz? - w moim głosie był ton, o którym nie wiedziałem, że istnieje.


Kiedy widzisz mnie łagodną,
po co wystrzelasz pociski,
skoro znasz moje główne punkty,
te najczulsze, najbardziej subtelne.  

 - Jest dla mnie jak babcia. W każdym razie, swego czasu uważała mnie za idealną żonę dla Will'a. Ale nawet będąc parą szczeniaków wiedzieliśmy, że to idiotyczne. Wyobraź sobie, że masz mieć za żonę kogoś z kim kąpałeś się w jednej wannie, kogoś kto jest dla ciebie jak rodzina. Ostatnio byłam u nich w kwietniu, a o mojej ostatniej wizycie na Wyspach dowiedzieli się najprawdopodobniej od swoich informatorów. Co przypomina mi, że mam powiedzieć ci co powiedziałam tym ludziom, którzy chcieli twój autograf i dlaczego wtedy odeszłam. Widzisz, gdyby ktoś zrobił ci zdjęcie, którym chciałby się później pochwalić za pomocą internetu, a ja przypadkiem znalazłabym się w kadrze, nic by mu z tego nie wyszło. Nie wolno robić mi zdjęć, czy pokazywać mnie w telewizji, jeśli sama się na to nie zgodzę. Co więcej, gdyby jakiś młody paparazzi zrobiłby nam zdjęcie, a ono bez zgody szefa znalazłoby się w internecie, to mówię ci, że natychmiast byłby zwolniony. A firma, w której pracował miałaby naprawdę wysokie odszkodowanie do zapłacenia. Jestem bardzo drażliwa na punkcie swojej prywatności, już nie mówiąc o ludziach, którzy mają pokazać się ze mną. 
 - Przecież czytałem o tobie w internecie! - miałem wrażenie, że znów mnie okłamuje. Ona jednak w żaden sposób nie skomentowała tego, że się uniosłem. Jak w poprzednich przypadkach zrobiła to nie wyrażając żadnych emocji. Jakby to co mówiła, nie miało żadnego znaczenia.
 - Zwróć uwagę na to, gdzie o tym czytałeś. Nie na Wikipedii tylko na stronie wydawnictwa, którego ponoć jestem chlubą. Gdybyś chciał szukać w Wikipedii, musiałbyś wpisać nazwisko Prinss i to na jej angielskiej stronie. Z tego co wiem, pojawiam się w dwóch zdaniach.
 - Kobieta w twoim wydawnictwie powiedziała, że nazywasz się Anna Spyra, dlaczego nie dodała innych imion i jeszcze jednego nazwiska? - zirytowałem się.
 - Nie wolno jej było powiedzieć nawet tamtego i dobrze o tym wiesz. Poza tym, powiedziała ci prawdę. Od trzech lat mieszkam w Monachium, od 2 pracuję w tamtejszym wydawnictwie, a przez 4 wcześniejsze lata byłam zameldowana w Ratyzbonie, o czym już wspominałam. Nazywam się Spyra i jestem Polką.
   Gdy się poznaliśmy powiedziałam, że zbyt wiele o Polsce ci nie opowiem, bo jestem ze Śląska, to był żart, ale tak naprawdę chodzi o to, że nigdy dogłębnie tego kraju nie zwiedzałam. Byłam w każdym większym, czy bardziej znanym mieście, nawet w Dukli!, ale bez przewodnika nic o nich nie wiem, bo gdy nie chodziłam do szkoły najczęściej wyjeżdżałam do rodziny, rozstrzelonej po całym świecie. Gdzie się uczyłam? Chodziłam do zwykłej podstawówki i zwykłej szkoły średniej. Za to studiowałam w wielu miejscach na świecie, w Monachium też. Swoją drogą, jeszcze w zeszłym roku biegałam na uczelnię, teraz postanowiłam skupić się w całości na pracy. 
   Zapytasz jak to jest, że moja rodzina, czy chociażby ja, jesteśmy tak bogaci i nie słyszysz o nas w żadnych zestawieniach, np. Forbes'a. Otóż polega to na tym, że po pierwsze nie chcemy, by ktoś zaglądał nam do portfela, więc wycenianie naszego majątku jest nielegalne, a drugą sprawą, tyczącą się głównie mnie, jest to, że nie zaliczysz mojego dziennego przychodu do wysokiego, bo tak wiele wydaję.
   Dostałeś pieniądze za Porsche, które mi kupiłeś. To był ten prezent, który przyjęłam i podziwiam nawet Philip'a, bo naprawdę sądzi, że tak bym to zostawiła. Mnie nie potrzebne są prezenty od innych. Nie chciałam byś płacił za moją kawę, za moje małe zakupy w sklepie, nie chciałam byś mi cokolwiek kupował w fanshop'ie Bayernu, a już tym bardziej za suknię. I o ile to wszystko mogłam przyjąć, to mowy nie ma, że kupiłbyś samochód, a ja od tak bym go przyjęła. Dlaczego dzisiaj poinformowali cię o przelewie? Bo jadąc tutaj kazałam im to zrobić.
   Nagle przez mój umysł przebiegła myśl, że zawsze dostawała czego chciała.
 - Powiedziałaś, że jeśli macie jakąś zachciankę, to po prostu ją spełniacie. A ograniczenia?
 - Tylko jedno – nie możemy dać władzy, w miejscu, które nie jest nasze. Bastian, – po raz pierwszy odkąd usiadła zwróciła się wprost do mnie, - poproś o coś, a mówię ci, że będziesz to miał. 
 - To tak nie działa.
 - Powiedz czego chcesz – zażądała z mocą. - Powiedz czego pragniesz, a przysięgam ci, że będziesz to miał.
 - No to, na przykład, chciałbym być właścicielem Bayernu – wymyśliłem zupełnie idiotyczny przykład.
 - To dziecinnie łatwe – wystarczy jeden telefon. – I już nawet zaczęła szukać odpowiedniego numeru!
 - Stój, załóżmy, że wierzę. Ale nie powiedziałaś nic o tym, że uczuć nie można kupić. Dlaczego?
 - Bo to często najłatwiej kupić. WSZYSTKO da się kupić, to tylko kwestia ceny. Poza tym, cena nie zawsze oznacza pieniądze. Szantaż też doskonale się sprawdza, jeśli chcemy pozbyć się kogoś, kogo widzieć w czyimś życiu nie chcemy...
   Jak to możliwe, że zawsze wie do czego piję?
 - A ty? Co było twoją zachcianką?
   Znów odwróciła wzrok.
 - Zawsze chciałam mieć zamek. Pałac jak w bajkach Disney'a, z mnóstwem wieżyczek, rozległymi lasami, fosą i całą resztą.
 - Masz taki?
 - A jak sądzisz?
 - Gdzie?
 - Całkiem niedaleko.
 - Nie...
 - A jednak. Jestem właścicielką zamku Neuschwanstein, jednego z najwspanialszych zabytków Bawarii.
 - Ale jego nie można kupić!
 - Wszystko można. Poza tym, utrzymuję go, udostępniam turystom i płacę podatek. I nie ma żadnych przeciwwskazań, by sprzedać go komuś takiemu jak ja.
   Wyciągnęła coś z kieszeni płaszcza i podała mi. To był ten sam wisior na aksamitce, który zapinałem jej w dniu balu.
 - To herb rodziny Prinss. Każdy go w jakiś sposób eksponuje, ja tylko gdy moje nazwisko i imię, którego używam właśnie z nim, może się do czegoś przydać. Juliet Prinss jest swego rodzaju tytułem.
   Ja będę Romeo, a ty będziesz Julią – przemknęło mi przez myśl. - Ale ty już jesteś Julią.
 - Dlaczego przedstawiłaś mi się jako Julia? - zapytałem. To była ostatnia rzecz jaką chciałem wiedzieć.
 - Bo wtedy myślałam, że to może mieć znaczenie. Najwidoczniej się nie myliłam.

Nie działaj w tak dziwny sposób,
twardy jak skała,
przecież pokazałam ci kawałki skóry,
których nawet światło słońca nie dotyka.



 - Wracajmy – powiedział.
   Przerwał ciągnące się w nieskończoność milczenie. Czy jak się później okazało zaczął nowe, jeszcze dłuższe. Przez ponad godzinę nie zamieniliśmy ani słowa. Nie zapytał nawet jak zapamiętałam drogę wśród polnych ścieżek.
   Nie mogłam mieć mu tego za złe.  
   Im bliżej byliśmy Monachium, tym bardziej zmieniała się pogoda, tak więc gdy stanęłam pod domem Bastiana lało jak z cebra. Sęk w tym, że nie robiło mi to już żadnej różnicy. Spojrzał na mnie pytająco, gdy wysiadłam z samochodu razem z nim, jednak nie skomentował tego. Poszedł do drzwi, a ja za nim. Odwrócił się w moją stronę, gdy byliśmy u progu willi. Jego twarz rozmywały miliony kropel wody przede mną. Nie skryłam się przed deszczem, nie chciałam – to nie miało żadnego znaczenia.
   Nie zauważył, że przez cały czas trzyma w ręku mój wisior.

W snach, spotykamy się miło rozmawiając.
Oboje budzimy się samotni, w innych miastach
I czas przestaje być słodki zamazując Cię.
Masz swoje demony i kotku
One wszystkie wyglądają jak ja, bo 
Dystans, odmierzanie czasu, załamanie, kłótnia
Cisza, pociąg wypada z torów.
Odkładasz słuchawkę, poddajesz się i nie możemy wrócić do wspólnego życia.

Piękna, magiczna miłość...
Cóż za smutny...
Piękny, tragiczny romans

Piękny... 

 - Przepraszam – powiedziałam i odeszłam.



*W mojej historii komuna do Polski nie zawitała. Polska co prawda nie jest tak dobrze rozwiniętym krajem jak Niemcy, ale nie można było narzekać na życie w niej po wojnie.

5 komentarzy:

  1. Dokładnie skomentuję jak będę miała troszkę więcej czasu, ale teraz muszę napisać jedno.
    Ja i tak uważam, że za pieniądze nie można kupić wszystkiego.
    Owszem możesz zapłacić komuś, żeby udawał Twojego przyjaciela, przyjaciółkę, czy zakochanego w Tobie. Ale tak, czy siak On będzie udawał, UDAWAŁ.
    Nie można nikogo zmusić do miłości, to jest nierealne, możesz tylko zapłacić, żeby udawał, a udawana i prawdziwa miłość to jest różnica i to ogromna.
    Dlatego jakoś nie umie tego znieść. Przepraszam :**
    Znów wracam, do naszej rozmowy z pociągu jak wracałyśmy z Krakowa,
    no ale ja na prawdę w to nie uwierzę, ze tak sie da. Przykro mi, ale chyba już taka jestem.
    Pozdrawiam i całuję
    Madzia :**
    P.S Rozdział, oprócz tego WSZYSTKO, będzie skomentowany na duży plus, zresztą juz opowiadałam Ci troszkę :*
    I na prawdę staram się w to uwierzyć, ale dalej nie potrafię, wtedy w pociągu też nie potrafiłam i myślę, że dalej nie dam rady. Dla mnie kupienie miłości jest nierealne, nie da się za żadne pieniądze na świecie.
    Może kiedyś uda mi się to pojąć, tak jak Ty to widzisz, ale to jeszcze nie teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie powiedziałam, że te kupione uczucia są prawdziwe, tylko , że da się wszystko kupić. W pewnym momencie człowiek ulega manipulacji, choćbyś ogniem musiał go przypalać, w którymś momencie ulegnie. Poza tym: wyobraź sobie, że bardzo kogoś kochasz i komuś to nie pasuje. I ten człowiek powie ci zostaw go w spokoju, albo zginie.
      Co byś zrobiła?
      A no własnie, tak to działa. Czasem cena jest bardzo wysoka, a czasem nie ma jej wcale, ale to z ludzkimi uczuciami można igrać najłatwiej.
      Co się jeszcze tyczy udawania - nie masz pewności czy nie wyjdzie ci to na dobre. A czasem nawet udawany przyjaciel jest lepszy niż żaden.
      Pozdrawiam,
      P.Elizabeth

      Usuń
  2. Bastian w końcu dowiedział się o wszystkim i widać, że ciężko mu się z tym pogodzić. W cale mu się nie dziwię... Siedzi z kobietą, która ma wszystko i jest najważniejsza. Jestem ciekawa jak on to wszystko przetrawi i się z tym upora. Czy będzie dalej z nią rozmawiał? Starał się aby ona go chciała? Z niecierpliwością czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze bardzo podobały mi się piosenki.
    Zarówno słowa jak i melodia.
    Troszeczkę zdziwiło mnie zachowanie Julii w pewnym momencie, a dokładnie wtedy jak powiedziała coś w stylu, ze powiedz co chcesz a Ja Ci to kupię.
    WIEM, ŻE TAK NIE JEST, ALE KTOŚ KTO NIE ZNA TEJ HISTORII I NIE ZNA JULII MOŻE POMYŚLEĆ, bo tak to zabrzmiało, ALE WIEM ŻE TAK NIE JEST, że ona chciała Go przekupić.
    W sensie, że wiem że zrobiłam źle, ale kupię Ci coś i wszystko będzie dobrze.
    PODKREŚLAM WIEM, ŻE TAK NIE JEST.
    Kolejną rzeczą, ale to akurat z poprzedniej notki jest to, że cyztając o tym jak Juali stanęła w kuchni w drzwiach boso i w białej sukeince, to czytająć to zobaczyłam Ciebie w tej ślicznej białej sukience, co kupiłaś jak byłyśmy razem w sklepie, w centrum.
    Kolejną rzeczą jest DUKLA, no proszę Cie nie mogłaś dać każdego innego miasta tylko to?
    Przecież ono nas prześladuje dzień i noc, ale na szczęscie ja tam jeszcze nie byłam :P, bo pewnie jakimś cudem tam wyląduje, chociaż osobiście uważam, że wystarczy mi jak widziałam kościół z Dukli, jak była na wakacjach w kościele to on był w nim na witrażu...
    Myśle, że ona nie powinna oddawać mu tych pieniędzy.
    Wiem, że czuje się okropnie jak ktokolwiek z nia płaci, ale mogła już darowac mu ten samochód.
    On się tak straszliwie cieszył, na pewno kiedy Jej go kupował, a On oddała mu i już nie ma sięczym cieszyć, chociaż w tej sytuacji możliwe, że nic nie pomoże.
    Co prawda jest jeszcze sukienka i te pierdołki w klubie, ale jednak samochód to samochód spędzać w nim będzie dużo czasu pewnie, a skoro kupił to znaczy, że jego na to stać.
    To smutne, że się rozstali, że jechali cała drogę bez słowa. Nie mieli o czym rozmawiać no ale ja tak bardzo chce żeby oni byli razem, wyobrażam sobie jak mają dzidziusie i pieska i siedzą w ogródku :d jak ja kocham dzidziusie :**
    Szkoda, że nie powiedziała, na co wydaję tyle pieniędzy, no ale jeśli zaakceptuje to, to i zaakceptuje cała resztę, taki był Twój zabieg.
    On musi wrócić, nie może Jej zostawić, przecież Oni są tacy kochani razem, jak sa, a
    szczególnie jego zdziwienia dowiadując się o niej coraz to nowszych rzeczy.
    GENIALNY był tez motyw z wanną :D, + kocham małe dzieci :*
    Jak mogłam wyjść za kogoś, z kim kąpałam się w jednej wannie :D, albo Jego zdziwienie jak usłyszał, że Ona mówi na królową Elżbieta i że jest dal niej jak babcia.
    Na pewno była jeszcze jedna rzecz, ale nie potrafię sobie jej teraz przypomnieć. :/
    Kolejne to to, że Ona przecież nie kłamała tak bardzo, Ona tylko nie mówiła prawdy, do końca. On w końcu nie pytał, więc nie może się czepiać.
    Oczywiście ja zdaję soebi sprawę, co on czyje w tym momencie, no moze nie czuję, ale w każdym bądź razie na pewno staram się to sobie wyobrazić.
    Zawsze chciałą mieć pałac, jak w bajkach disneya, uwielbiam to, tak samo jak na mój wiek nietypowo, ale uwielbiam bajki disneya i nawet niektóre seriale jego produkcji.
    Rozdział generalnie smutny, a szkoda, aż się marzy, żeby On zostawił Ją, no ale żeby wrócił i pobiegł do niej, to by było takie piękne i cudowne, tutaj aż się prosi o takie coś.
    Motyw z Julią i Romeo, swoją drogą ciekawe jak on się teraz czuje.
    Żeby tylko nie myślał, że to była tylko taka ironia, bo mam nadzieję, że tak nie jest.
    Kolejne pytanie, jakie znaczenie miałoby mieć przedstawienie się jej jako Julia ?
    Martwią mnie też słowa piosenki o pięknym, tragicznym romansie.- Jak to się ma do historii ?
    Na pewno zapomniałam o jednej rzeczy i wydaję mi się, że jeszcze o kilku, no ale już raczej sobie nie przypomnę...
    Pozdrawiam i życzę wiele weny i szybkiego dodania następnego rozdziału :D
    Madzia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym powiedzieć, że uwielbiam twoje opowiadanie, ale to słowo ani w minimalnej części nie oddaje mojego stosunku do niego. Z rozdziału na rozdział przekonuję się o niesamowicie tajemniczym charakterze Ani. Nie wiem, czy to dobrze ... nie wiem też, czy jej styl życia jest moralny ... nie, to raczej złe słowo. Czytając twoje opowiadanie odczuwam wszystkie skrajne emocje. Kiedy piszesz o jej przeżyciach chce mi się płakać. Kiedy piszesz o jej historii jestem wściekła. I pomimo, że wiem, że ta historia jest fikcyjna, uwierzyłabym w nią od razu. Każde słowo, które wypowiada Ania ma tak dogłębne znaczenia. Sprawia mi to często trudność w obiektywne patrzenie na nią. Można by powiedzieć, że jest rozpieszczoną szlachcianką, której każde życzenie się spełnia bo ona to ona, ale nie.... Ania to więcej, dalej. W każdym jej słowie na temat swojej historii jest cząstka smutku. Ona rozumie wartość pieniądza, nikłą. Bo czymże jest wartość materialna w stosunku do prawdziwych uczuć, do miłości, przyjaźni, szczęścia - rzeczy, których nie da się kupić ani za pieniądze, ani za diamenty.
    Czytam twoje opowiadanie i mam wrażenie, że historia Ani jest już nieodłączną cząstką ciebie, jak uzależnienie. Alkoholik zawsze pozostanie alkoholikiem, nawet jeśli nie pie. Nawet jeśli skończysz pisać tę historię, będziesz z nią tak mocno związana, że każdy twój ruch, każda twoja decyzja będzie skutkiem działań nie rzeczywistej Ani, a młodego, upadłego Anioła - Anie Spyry.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział,
    Panna H.

    OdpowiedzUsuń